Relacja z ostatnich dni (może nawet chronologicznie) w punktach:
1. W budowę domu mieli zostać zangażowani mieszkańcy osiedla, nieważne w jakim wieku. Na miejscu okazało się, że grupą najbardziej chętną do działania są dzieciaki i młodzież (przedział wiekowy: 7-14). Starsza młodzież usiądzie obok, zazwyczaj ma już wypite (nie piją, ponieważ już im mówiłem, że nie chcę by mieszkańcy utożsamiali tego miejsca z alkoholizmem, więc niech tu nie przychodzą pić), pośmieją się grupowo. Czasem ich upomnę, że osłabiają morale w grupie budowniczych i nakazuję by się trochę ograniczali. Osoby w średnim wieku są zazwyczaj pozytywnie nastawione, ale nie mają czasu lub wolą w przeróżny sposób zrelaksować się na ławce. Starsi są zazwyczaj pozytywnie nastawieni, ale nie mają ochoty i siły na pracę fizyczną, i tak sukcesem jest to jak czasem podejdzie starszy Pan i zacznie instruować dzieciaki jak wbijać gwoździe lub montować deski.
2. Teraz mamy tutaj takie pole treningowe, uczymy się przybijać gwoździe, przycinać deski, używać wkrętaki, współpracować także. Konstrukcja, które teraz jest to taka wiato-altanka. Sam DOM będzie inaczej wyglądał, aktualnie go projektujemy i mamy do jego budowy sporo dobrego materiału od Tartaku Jagodno (dziękujemy!) i jeszcze więcej, które możemy odebrać z różnych firm, m.in. Meble Wójcik, AMK Designs czy Nadleśnictwa Elbląg.
3. Wyodrębniają się samodzielne osoby od konkretnych zadań lub zdolności. Adrian robi zadaszenie, Emil chce zająć się meblami (bez wstępnych szkiców nie dopuszczam do konstruowania, z czego Emil nie jest zadowolony), Piotrek potrafi być dokładny i cierpliwy - dobrze wbija gwoździe (nie zginają się) i nie uszkadza płyt/desek przy oczyszczaniu ze zbędnych gwoździ.
4. Odwiedziłem Areszt Śledczy w celu nawiązania współpracy przy budowie DOMU. Rozmowy poszły co najmniej pomyślnie. Chcieliśmy stałą grupę 4-5 osób odbywających karę pod nadzorem z jakimś doświadczeniem budowlanym, Pani Ania, wychowawca z Aresztu, rozmawiała z podopiecznymi i zgłosiło się aż 6 chętnych Panów :)
5. Deszcz zastopował budowę na półtorej dnia.
6. W sobotę chłopaki podczas mojej nieobecności rozwalili jeden mebel, który skonsturował Emil i wprowadzili ogólny chaos na naszej budowie. Chłopacy nie są z podwórka, ale często piją na tym podwórku. Dotychczas wydawało mi się, że nie są szkodnikami. Gdy wchodziłem na podwórko usłyszałem trzaski i zobaczyłem właśnie ich odchodzących od konstrukcji. Tego samego wieczoru porozmawiałem z nimi, nie przyznali się, a później zrzucili winę na kumpla, którego nie było już przy nich.
Później, wyszedłem na 20 minut, jak wróciłem to zobaczyłem, że ktoś pociął mój namiot.
Kontakt z osiedlem jest, ale wolałbym chyba się z kimś pobić niż zastać rozwaloną konstrukcję i pocięty namiot.
7. W ciągu nocy poszło hasło, że ktoś pociął mi namiot. Od razu zaaktywowali się znajomi ze wsparciem, oczywiście mam uważać na siebie, podkręcali do dalszego działania lub przesyłali artykuły z kodeksu karnego (Art. 288. § 1. Kodeksu Karnego: Kto cudzą rzecz niszczy, uszkadza lub czyni niezdatną do użytku, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5).
Następnego dnia, w niedzielę, Pan Tadeusz, przejęty sprawą, przyjechał mi zszyć namiot. Pomogała mu jeszcze Marta z Galerii EL. Pan Tadeusz zszywał siedzenia w autobusach, więc zrobił to nadzwyczaj profesjonalnie i poradził bym jeszcze szew zakleił srebrną taśmą by uszczelnić. Dziękuję!
8. W niedzielę także wraz z ZiELBLĄGIEM zorganizowaliśmy "DOMowy piknik na skwerze". Kocyki, drugie śniadania, gry i zabawy, rozmowy, integracja z mieszkańcami.
Działanie na pełnym zaangażowaniu, oddolne, cały czas w kontakcie z miejscem, z mieszkańcami, z dzieciakami, nie wracam do hotelu czy domu. Kuchnie, toaletę i prysznic mam obok, w Szkole Specjalnej, ale od poniedziałku do piątku w godzinach 7:30-15:30 lub u znajomych.
Na dodatek nie jestem super zorganizowany, dopiero teraz chcę ułożyć czas pracy z dzieciakami od 10 do 16, ostatnimi czasy tak się zdarzało, że zaczynaliśmy o 12 i kończyliśmy o 22:30, a trzeba jeszcze zanieść drabinę i narzędzia do oddalonego o 300 metrów garażu (do którego ma dostęp Karina, kuratorka).
Oczywiście do wszystkiego zdjęcia poniżej:
Emil, Adrian i Ewa Rossal w tle, antropolożka, aktualnie, z Muzeum Etnograficznego w Krakowie. Przyjechała porozmawiać o Przebudzeniu i kulturze w kontekscie "Badania w praktyce", głównie z Kariną, ale przy okazji spotkała mnie i mój DOM. Długo rozmawialiśmy i całkiem sensownie (przynajmniej dla mnie :) o styku sztuki z antropologią oraz metodologii naszych działań. Szczególnie wartościowy kontakt gdyż Ewa jest otwarta i wydaje mi się, że będę mógł czasem się coś poradzić. Ewa zachęcała mnie także do prowadzenia codziennego dziennika z działania, ale nie takiego tutaj na blogu, tylko bardziej intymnego, spisującego przeżycia i to wszystko czego na blogu nie mogę spisać. Trudno u mnie z czasem, boję się jeszcze o to co wyjdzie z tego dziennika dla mnie, ale będę próbował.
Pozdrawiam! :)
Poniżej, zdjęcia z pikniku: Łukasz Kotyński:
Arek pasożyt w Elblągu mieszka,
OdpowiedzUsuńBiałą ma skórę ten nasz koleszka.
Domek buduje z ogromnym mozołem,
dzieciaków trzódka mu pomaga społem.
Jest bardzo miły i chętnie pomoże,
Niech dom zbuduje, pomóż mu Boże.
Do roboty jebane nieroby-jak śpiewał Kazik.
OdpowiedzUsuńA można popracować, posprzątać a nie się bawić:)