28.05.2012

Aleksandrów Kuj, Ciechocinek i okolice (1)





( na początek to odsyłam do koncepcji działania: http://pasozyt.blogspot.com/p/pomoc.html, nie chce za każdym razem tłumaczyć co robię tutaj, pod tym adresem wszystko jest )


W Aleksandrowie, Ciechocinku i okolicach raczej na dzień dzisiejszy kiepsko z aktywnością osób chcących pomocy. Każdy tu chyba liczy na siebie. Z plakatów i ulotek 3-4 osoby się zgłosiły, mam z niby kontakt lub próbuje odświeżać ten kontakt.

Musieliśmy zareagować na takim marazm, musieliśmy pójść w miasto/miasta z promocją. Najpierw jednak pojechać do Torunia odebrać wydrukowane plakaty i ulotki, szczególnie dla mnie były ważne moje ulotki w formacie A6. Chciałem ruszyć z nimi wśród mieszkańców, próbować ich przekonać do tego, że chce im bezpłatnie pomóc przy wszelkich pracach.
Śpieszyliśmy się do Torunia, więc zamiast 20km jechać rowerami pojechaliśmy 15 minut pociągiem. Chociaż Świstak (szef Fado, czyli tego klubu, w którym mieszkam w Aleksandrowie Kuj.) zostawił na dworcu w Aleksandrowie swoją skórzaną torbę z kalendarzem i był mały stres z tym, to podróż okazała się bardzo owocna. Pewien Pan do nas podszedł i zaczął rozmowę od:

- Panowie, czy to Wasze rowery?

Skończyło się na tym, że podróżuje bez skarpet i mu odchodzi płatami skóra ze stóp. Pytał się nas czy mamy jakieś stare skarpety, nie mieliśmy, więc oddałem mu swoje, jedyne, białe skarpetki jakie miałem. Niedawno zresztą kupiłem je sobie w lumpie... i zostałem bez skarpet, ale radości co nie miara.

Odebraliśmy materiały, jeszcze spotkaliśmy mojego żywiciela - profesora Mariana Stępaka, zapraszał nas do Zakładu Intermediów, czyli tam gdzie stacjonuje, ale stwierdziliśmy, że nie będziemy mu przeszkadzać w zajęciach ze studentami. Do Aleksandrowa wróciliśmy na rowerach przez poligon wojskowy Artyleria Bóg Wojny. Fajnie!

Dalej to już głoszenie (chyba) dobrej nowiny wśród po Aleksandrowian. Zdecydowana większość osób się cieszyła. Wszystko nagrywaliśmy na video i audio (jutro zmontuje jakiś video klip, bo teraz Pchełki mają próbę i nic nie słyszę na słuchawkach), no może nie wszystko, bo na początku Świstakowi się myliły przyciski od nagrywania na moim aparacie.
Na przykład nie udało się nagrać jak dawałem pewnemu 8-9 letniemu chłopakowi ulotkę i próbowałem go zachęcić do wykorzystania mnie:

- ...mogę Ci pomóc w wielu rzeczach: mogę pójść z Tobą pograć w piłkę, jak mama będzie kazała Ci wynieść śmieci to mogę wynieść je za Ciebie...
- O, no może!

Też był dziadek, który nie chciał niczego, bo myślał, że to na pewno kosztuje, nawet nie chciał wziąć ulotki.

*

Jednak najbardziej odciskającym się w mojej pamięci incydentem z dzisiejszego dnia była sytuacja spod restauracji/dancingu Europa. W tamtym czasie podchodziłem do wszystkich osób w Ciechocinku, także do każdego stolika w każdej knajpie i rozdawałem swoje ulotki, opowiadałem o swoim działaniu, o swoich motywacjach, etc.
Przy jednym stoliku spotkałem dwie panie i jednego pana (jeszcze była jedna pani, ale właśnie uciekała), młodzi Państwo ogólnie, od 23 do 30 lat, tak mi się wydaje, może pan 32 lata.
Gdy opowiadałem o swojej pomocy to jedna z pań (wydawało mi się, że starsza siostra) zaczęła figlarnie pytać o granice tej pomocy, czy na pewno pomogę we wszystkim. Podchwyciłem temat i odpowiedziałam:

- Od A do Z, od wynoszenia śmieci po może i bratnią duszę.

Po chwili przeskoczyła intryga na drugą panią, młodszą siostrę, chwilę porozmawialiśmy, nawet zabawnie. Pan od samego początku był sceptycznie do mnie nastawiony. Na koniec chciał chyba mnie podsumować i spytał:

- Pewnie cały okres wiosenno-letnio-jesienny spędzasz jako koczownik? i jesteś takim łowcą przygód? lubisz przygody?

- Szczerze mówiąc to prawie trafiłeś w dziewiątkę.


Akurat teraz jeżdżę, i to była prawda, łowca przygód - to chyba mało, ale jak to usłyszałem to jakoś, aż zaniemówiłem. Pierwszy raz w sumie spotkałem się bezpośrednio z tak stereotypowym ujęciem twórcy o zabarwieniu negatywnym. I on rzekomo znał takich typów jak ja. On zapewne już wiedział, że jestem zły, że robię złe rzeczy, zapewne dlatego, że staram się trochę inaczej żyć, że kombinuje, mam nieczyste myśli, i jeszcze chce przygód, to już pirat z Somalii. Pewnie czuć było, że nie pracuje na etacie, a jak przyjeżdżam do Ciechocinka to nie na totalny relaks.

Muszę się przekwalifikować na jakieś, w oglądzie społeczeństwa, normalniejsze życie albo chociaż sprawiać takie wrażenie. Ale jak można sprawić takie wrażenie? może powinienem chodzić z umową o pracę? lub takie koszule z napisem: "MAM UMOWĘ O PRACĘ"
lub lepiej:
"MAM DWIE UMOWY O PRACĘ"



*





Takie ulotki, to jest akurat zbiorczy wydruk na A4, ale jak się rozetnie to są cztery ulotki w formacie A6.


*




Panowie energetycy nie chcieli żadnej pomocy.



*

Pomagam Panu, który nie miał skarpet - oddaje mu swoje skarpety.










*





Podróże przez poligon.








To Jacek, aleksandryjska puma, śpi nad Fado. 

*


*odtąd zaczynają się zdjęcia Pawła Rycherta.




Świstak rozmawia z gitarzystą z jakiegoś aleksandrowskiego zespołu, a ja pompuje mu rower, na którym w sumie jechałem później.













23:30, powrót z Ciechocinka do Aleksandrowa przy płycie Arnolda Schwarzenegger'a - "Total body workout" z bodajże 82'.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz