15.05.2011

Codzienność pasożytnictwa z dziś, wczoraj i przedwczoraj

Dziś zamieszczę konkretniejszą dokumentacją z "Kamperów", ale najważniejszą rzeczą na blogu pasożyta jest jednak moje życie, a nie wystawa, którą organizowałem / kuratorowałem. Jak żyje i jakie ustalam tu relacje, zasady mojego pasożytowania są w zasadzie najważniejsze.
Więc spróbuję jakoś w oparciu o zdjęcia opisać co się ostatnio dzieje.


Mam ostatnio problemy z gryzoniami. Względnie zniknęło zimno i od razu myszy się namnożyły. Rozłożyłem łapki i wchodząc do kuchni czasami spotykam taki widok. I tak jest w miarę ładny, bo nie ma krwi.

A to moja mina przed zabieraniem "konsumenta".

A to konsument, wiem, że ładny, ale już miałem wszędzie mysie kupy i po pierwsze - zabierał się do mojego jedzenia!

Kolega konsumenta, ale sam rzadziej łapie, więc ja mu pomagam.

Konsumpcja.

Zabijanie nie pasuje do mojej natury, ale tępienie myszy za pomocą kota jest dla mnie podobnym środkiem do celu jak rozłożenie łapek na nie. Koty i tak najczęściej zamęczają mysz, bawią się jej "kosztem", na koniec jeszcze najczęściej nie jedzą tych myszy tylko przynoszą Ci na łóżko. W tym przypadku akurat kot coś zjadł, ale ile to też nie wiadomo.



Wczoraj przyjechał Filip wraz z rodzicami do Torunia, a na zdjęciu także wujek Marian. Filip będzie brał udział 21 maja w land artach w parku bydgoskim w Toruniu i tak na tydzień przed zabrał się za robotę.

Ale rodzice Filipa przywieźli także jedzenie.



A to już dzisiaj.

Niedzielne sprzątanie.

...i śniadanie. Pomidorki są dobre, znalazłem w reklamówce z wczorajszego pobytu gości.

Nawet nie wiecie ile trzeba się namęczyć by później takie zdjęcia móc poumieszczać na blogu. Przerywanie śniadania, ustawianie aparatu, zrzucenie zdjęć z aparatu na komputer, wybranie, systematyczne układanie tego w katalogi i jeszcze tekstowe wypociny, które niby mają na celu przybliżyć etos mojego pasożytniczego żywota.




A na koniec ON, główny żywiciel, czyli Marian Stępak, w roli czarnego charaktera.  

2 komentarze:

  1. Pomijam pasożytujące i za pasożytnictwo zabite myszy. Czytam i czytam i zastanawia mnie jedno - czy instytucje/galerie/inne placówki kulturalne wyrażają zgodę na Twoje pasożytnictwo? Zazwyczaj żywiciel nie wyraża oficjalnej zgody na pasożyta (myszy dobrały się do twojego jedzenia?). Jestem po prostu ciekawa. Miałam 'pasożyta', jeśli w ten sposób nazwać jednostkę, która pakuje się na twoje terytorium bez twojej zgody i wiedzy, korzystając z dobrodziejstw, za które ty płacisz (lokal, woda, ogrzewanie itp). Ciekawe doświadczenie.
    pozdrawiam,
    Laura

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam i dziękuje za wpis Pani Lauro

    Tak, instytucje/galerie/inne placówki kulturalne wyrażają zgodę na moje pasożytnictwo. Uznaje, iż pasożyt chce dla siebie jak najlepiej i chciałby przetrwać dzięki swojemu pasożytniczemu działaniu. Dlatego z góry na ten moment odrzuciłem pewne radykalne środki, które doprowadziłby do tego, że po chwili bym był wyrzucany na bruk. Stwierdziłem, że o ile realnie myślę nad mieszkaniem po galeriach/itd to muszę do tego bardziej cywilizacyjnie podejść i z pewną dozą cwaniactwa. Próbując przerobić system, który mnie otacza na własną korzyść. Zapewne od razu nasuwają się następne wątpliwości, jeśli padną to spróbuję odpowiedzieć :)

    pozdrawiam
    pasożyt
    arek

    PS. Ja nie pomijam zabitych myszy, dlatego umieściłem wzmiankę o nich. Dlatego zawarłem też wzmiankę o moim podejściu do kota jako środka do celu.
    Chciałbym także zwrócić uwagę, że mieszkając w 'czymś' zarządzanym społecznie, odgórnie Pani płaci za tępienie takich gryzoni. Ale może mieszka Pani tam gdzie samemu decydujemy czy myszy mają się rozmnażać czy nie. Nie wiem.

    OdpowiedzUsuń