No to dziś trochę będzie z historii sztuki, a mianowicie o mojej/nie mojej kuchni, czyli przy dużych meblach Eli Jabłońskiej, na których przygotowuje sobie jedzenie, herbatę, kawę, myje naczynia itd. Szkoda, że dopiero ja tak "na poważnie" zacząłem użytkować tą sztukę. W zasadzie to jestem dumny z tego ;)
"Kuchnia, jako królestwo codzienności, w którym odbywa się misterium gotowania, jest dla Jabłońskiej ważne nie tylko w jej prywatnej perspektywie, transponowanej w obszar sztuki. W 2003 roku wykonała pracę polegającą na udokumentowaniu obecności swoich znajomych artystów, krytyków i kuratorek sztuki w ich własnym, kuchennym otoczeniu. W tym samym roku na wystawie "Biały Mazur" w Niemczech zaprezentowała instalację w formie kuchni wyposażonej w ponadnaturalnej wielkości meble. Krzątająca się pośród nich kobieta (była nią sama artystka) sprawiała wrażenie istoty, która nie jest w stanie podołać przerastającym ją obowiązkom. Motyw kuchni, tym razem gościnnej i przytulnej, pojawił się też w twórczości Jabłońskiej w 2009 roku, kiedy urządziła taką przestrzeń spotkań w CSW "Znaki Czasu" w Toruniu w ramach projektu "Pokój z kuchnią"."
Czyli pięknie - artysta-pasożyt, który przygotowuje jedzenie na dziele sztuki.
Poniżej zdjęcia z akcji Eli Jabłońskiej, bodajże w berlinie.
A tu pasożyt:
Ekspozycja na blacie kuchennym.
I rzeźba, którą dziś skończyłem, a w zasadzie - dołożyłem postument!
pozdrawiam
paso
żyt
gn
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz